poniedziałek, 30 grudnia 2019

AUTOSTOPEM DO RUMUNII


fot. Rafał Marzec - FOTOGRAFIA RAFAŁ MARZEC

***
   Hej, zbliża się koniec roku i miał powstać post z podsumowaniem, ale zamiast tego, póki co powstał post z naszej wyprawy autostopem do Rumunii. Zbierałam się do tego posta bardzo długo i co do niego nie usiadłam to coś mi przeszkodziło. Na szczęście przy końcówce roku udało się go stworzyć. Dużo zdjęć z wyprawy było robione telefonem więc jakość nie jest jak dla Nas dobra, ale chciałam się z Wami mimo to podzielić wspominaniami z tamtych dni!

     Skąd pomysł na wakacje autostopem? hmm przyszedł wyczekiwany urlop i  szukanie dobrej oferty Last minute, niestety nie było nic co by Nas zachwyciło. Urlopu dwa tygodnie więc na szybko zaczęliśmy myśleć  jak spędzić inaczej wakacje. Czasem z Rafałem rozmawialiśmy o podroży autostopem, ale na rozmowach zawsze się kończyło. Rafał był już stopem w Albanii z grupą znajomych, więc on wiedział mniej więcej co i jak. Ja w tej kwestii byłam zielona! Drugi dzień urlopu, a my wciąż nie wiedzieliśmy gdzie jedziemy, jak czym kiedy. Rafał rzucił hasło: Pojedźmy autostopem do Rumuni. Szczerze moja głowa nie była przygotowana na tego typu wakacje, a raczej na leżenie plackiem na plaży. Zaczął wymieniać plusy takiej podróży. Śmiał się, że jak przeżyjemy autostop razem i się nie "pozabijamy", to całe życie razem damy rade :P Ku jego zdziwieniu nie musiał mnie długo przekonywać! Zgodziłam się choć nie byliśmy kompletnie do tego przygotowani. Teoretycznie mieliśmy jeden dzień na spakowanie, zorganizowanie namiotu, śpiworów i wszystkiego co jest niezbędne na takiej wyprawie. I co najważniejsze ogarnąć opiekę dla naszej Friki. Okazało się, że to był najmniejszy problem, Agnieszka nasza dawna współlokatorka i druhna zgodziła się pomóc i wyraziła chęć zostania z nią przez prawie dwa tygodnie :P Moi rodzice strasznie to przeżywali, chyba ze względu na to, że fizycznie się nie przygotowaliśmy, a ja jestem dość szczupłą osobą i chyba bali się, że dla mnie to będzie zbyt duży wysiłek. Plecak mój ważył 10 kg, a przy mojej wadze 46 kg to jednak nie było tak mało, ale chęć sprawdzenia się i poznania innego rodzaju podróżowania była tak ogromna, że nic by mojego zdania nie zmieniło. Oczywiście towarzyszył strach, lęk, ale również podekscytowanie, które wpływało na mnie bardzo pozytywnie. Najlepsze było pakowanie kosmetyczki :P W końcu kobieta w każdej sytuacji lubi o siebie dbać więc sztandarowo jakiś podkład, róż, tusz do rzęs trzeba mieć ze sobą. Przynajmniej tak mi się wydawało, że nie dam rady na wakacjach bez podstawowego zestawu makijażowego :P Rafał mówił, że to zbędny bagaż, ale człowiek uczy się na błędach. W praktyce jedynie co czasem użyłam to była kredka do brwi i tyle! W ogóle nie myślałam o tym, żeby się malować. W sobotę wieczorem padła decyzja, niedziela przygotowania, a w poniedziałek już ruszyliśmy w drogę. 

DZIEŃ I

***
Stopowanie zaczęliśmy w Janowe Lubelskim. Do tego miejsca zawiózł nas przy okazji mój tato, bo sam jechał w tamte strony i zaoferował swą pomoc. Stwierdziliśmy, że to będzie dobry początek wyprawy. Tato zostawiając nas zrobił pamiątkowe zdjęcie z naszego pierwszego przystanku, pożegnaliśmy się i zaczęliśmy naszego Autostopa ! Pamiętam taty słowa na pożegnanie "jak za godzinę Was nikt nie zabierze dzwoń przyjadę po Was" Bardzo się stresowali moi rodzice, wiele bardziej niż my! Powiem Wam, że miałam takie opory, żeby wystawić kciuka i machać nim przy drodze, by ktoś się zatrzymał. No to było tak dziwne uczucie, bycie zależnym od trzecich osób. I prosić by się zatrzymali i Nas zabrali ze sobą. Z parkingu, na którym byliśmy akurat wyjeżdżał chłopak i zaproponował, że nas podwiezie. No i to była pierwsza obca osoba, z która się zabraliśmy!



    Kolejne czekanie na stopa do Barwinka! Rafał bał się przejazdu przez Polskę, że będziemy długo oczekiwać na życzliwego kierowcę. Okazało się, że mieliśmy szczęście bo nie staliśmy w Polsce dłużej niż 20 minut ! Zatrzymał się Pan, który miał sklep zoologiczny i razem ze mną na siedzeniu z tyłu jechały robale, rybki itd ;p



   To zdjęcie jest z Krosna ! Bardzo szybko się przemieszczaliśmy! Co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło już na samym początku! To życzliwość kierowców i taka chęć pomocy. Jak już kierowca się zatrzymał to z trasy zbaczali, żeby nas dowieźć do miejsca gdzie będzie nam łatwiej złapać stopa! W takiej podróży trudno jest o zaufanie, ale na tym opiera się autostop. Zaufaj kierowcy, a kierowca musi zaufać Nam!

   
  To zdjęcie jest przednie! Łapaliśmy stopa do ... a ja trzymałam kartkę taka dumna, że łapię stopa do Rzeszowa, jak to w ogóle nie ten kierunek hehe Widziałam reakcje kierowców, ale nie spodziewanym się, że trzymam nie tą kartkę co trzeba hehe! Rafał musiał uwiecznić ta pomyłkę na zdjęciu  :P


   Tu już w drodze do Rumunii! Zatrzymał się kierowca Tira i jechał prostu do Rumunii! Mieliśmy się trzymać w miarę planu, który miał być taki, że pierwsza noc na polu namiotowym jeszcze w Polsce, ale jak powiedział, że jedzie do Rumunii to ja od razu byłam za jechaniem z nim i byśmy byli szybciej u celu! Rafał był za!  Tylko szkoda, że nie dopytaliśmy gdzie będzie miał postój na sen! :P


    Nasza pierwsza noc w namiocie, spanie na dziko! Na słowackiej stacji benzynowej! No tego właśnie nie przewidzieliśmy, na nasze szczęście znalazł się mały trawnik, żeby się rozbić. Było w miarę ok, gdyby nie to, że już na samym początku podeszła do Nas drogówka, że tu nie wolno, że policji się to nie spodoba itd. Więc troszkę stresik był, a po drugie to spanie gdzie obok tiry jest straszne! Głośno, co chwile odjeżdżał jeden tir przyjeżdżał następny!


     Kolacja w formie zupki chińskiej plus kanapka! Na wakacjach można sobie na takie wyśmienite danie pozwolić! I tak minął nam dzień pierwszy!


DZIEŃ II
       
***
    Na szczęście dotrwaliśmy do rana ! Wstaliśmy o 6, naładowaliśmy telefony, poszliśmy na stacje wypić herbatkę, coś zjeść i o 7 byliśmy umówieni z naszym kierowcą na dalszą podróż!


     Pierwsze zdjęcie po przekroczeniu granicy rumuńskiej! Dojechaliśmy! Naszym celem była Rumunia, a co dalej i gdzie podążymy to już troszkę wychodziło spontanicznie! Na pewno kierujemy się na północ Rumunii. Na granicy było szybko sprawnie, sprawdzili dowody i z uśmiechem życzyli Nam udanej podróży!


Kolejne pisanie kartki. Tym razem naszym celem było dostanie się do Oradei.


    W Rumunii ze stopem nie ma najmniejszego problemu! Wręcz z chęcią się zatrzymywali! Podróżowanie jest bardzo sprawne! Ludzie są bardzo przyjaźni i uprzejmi!


     Zdjęcie z Panem, który nie dość, że Nas podwiózł to jeszcze pokazał gdzie możemy zjeść i dał napój i chrupki na podróż! 


Tutaj troszkę zwiedzaliśmy miejscowość Satu Mare!



      Do tego kempingu przyjechaliśmy z Holenderką, która też jechała w kierunku gór Maramuresz! Nie było to spanie na dziko, ale spokojna noc po ostatniej na stacji benzynowej dobrze nam zrobiła! Polecam to miejsce! Jest prysznic, kuchnia, cisza, spokój. Miejsce godne polecenia!


DZIEŃ III

***
Jak pisałam na początku o swojej kosmetyczce, w której jest podkład i inne potrzebne rzeczy do makijażu, bez których na co dzień nie dałabym rady! To uwierzcie mi na takiej wyprawie nie myślisz o makijażu, a po drugie nie chciało mi się tracić czasu, żeby się pomalować:P jedyne czego chciałam to ruszyć jak najszybciej dalej! Kolejny dzień i nasz cel to dojechać do niewielkiej miejscowości Sapanta! Dlaczego akurat tam? Dlatego, że znajduje się tam wesoły cmentarz!



   Dotarliśmy do małej miejscowości Sapanta! Zdjęcia nie oddają piękna tego miejsca! Tłumy turystów jak i nas przyciąga wyjątkowy cmentarz. Bardzo barwne i kolorowe nagrobki ozdobione są scenkami z życia mieszkańców. Każdy nagrobek prócz obrazka, który przedstawia życie zmarłego to jest też opisane życie zmarłych lub o przyczynach, z powodu których pożegnali się z życiem. Iona Stana Patrasa jest twórcą większości nagrobków. Wesoły cmentarz został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO! Polecam każdemu to miejsce! Jest niesamowite!














    Z Sapanta ruszylismy do miejscowości Siget. Tam zwiedziliśmy Miejsce Pamięci Ofiar Komunizmu i Ruchu Oporu. Przytłaczające miejsce, ale warto je odwiedzić.














Tu były najlepsze bułeczki !!!! Po zwiedzeniu Wesołego Cmentarza oraz więzienia udaliśmy dalej na północ w poszukiwaniu miejsca na nocleg!


   Jeśli chodzi o nocleg troszkę było trudno, gdyż co wyszliśmy z miejscowości była kolejna! Musieliśmy zejść z głównej drogi i szukać gdzieś na polanie czy bliżej lasu. Niestety łatwo nie było, więc padło na pomysł by złapać stopa i pojechać nieco dalej i tam może coś się uda. W miejscowości Visedesus znaleźliśmy skręt w kierunku lasu z nadzieją, że tam znajdziemy idealne miejsce, bądź jakiekolwiek miejsce! Jak weszliśmy pod lekką górkę w las zobaczyłam tak piękna polanę, marzyło mi się rozbić tam namiot! Kierowca, który nas podrzucił do tej miejscowości okazał się policjantem i powiedział, że w Rumunii możemy rozbić namiot wszędzie, ale jeśli chcemy na czyjejś posesji to wypada zapytać. :) W przypadku tego idealnego miejsca na nocleg okazało się ta polana jest czyjaś. Postanowiliśmy zapytać czy możemy się rozbić! Podeszliśmy do kobiety, która miała dom obok tej polany i zapytaliśmy czy możemy się rozbić na jedna noc. Bez  problemu zgodziła się. Jak widać na załączonym obrazku namiot już stał, a po 15 minutach od rozłożenia. Nasz nocleg z namiotu przerodził się w mini domek!


     Państwo, którzy zezwolili Nam na nocleg chwilę wcześniej kosili trawę, a my zaoferowaliśmy się im pomóc mimo naszego zmęczenia i obolałych ramion, a w zamian dostaliśmy nocleg i kolację! Maria i Gregorie okazali się bardzo gościnni! Pamiętam jak Rafał mówił przed wyjazdem, że cudownie by było mieć możliwość poczuć prawdziwą gościnność rumuńskiej rodziny. W naszym przypadku jego marzenie się spełniło! Poznać język, jak żyją, poznać nowe smaki kulinarne! To było jak dopełnienie wyprawy! Troszkę czułam się skrępowana, ale zarazem szczęśliwa! Zaprosili Nas na kolację! Gregorie poczęstował nas alkoholem tutejszym, który nazywał się Palinka! Jak spróbowałam to myślałam, że się uduszę! Nie piję alkoholu, a to dla mnie było tak mocne, że szok! Siedzieliśmy razem chyba ze 3h. Gregorie z Rafałem pili Palinkę, a ja z Maria sączyłyśmy winko! Nie wiem jak, ale bardzo szybko łapaliśmy ten język! Po 3 godzinach bycia razem wiele już rozumieliśmy co mówią, a to czego nie rozumieliśmy to pisali na kartce i pomagał nam translator w porozumiewaniu się! Przydatna rzecz w telefonie! I tak nawiązała się przyjaźń miedzy nami !










DZIEŃ IV

***
     Kolejny dzień, ale tym razem postanowiliśmy nieco odpocząć fizycznie. Wstaliśmy o 8. Maria zaprosiła Nas już wczoraj abyśmy wspólnie zjedli śniadanie :) Rafał wstał z takim kacem po wczorajszym, że pewne było, że będzie pół dnia odsypiać. Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy na spacer po takich delikatnych górkach :) resztę dnia Rafał odsypiał, a ja wiedząc, że jutro ruszamy dalej postanowiłam napisać list do Mari i Gregorie w podziękowaniu za troskę, opiekę i gościnność! Nie ukrywam trochę mi to zajęło nie znając ich języka i tylko przy pomocy translatora coś tam napisać :). 











DZIEŃ V

***
     Rafała kac minął po dobrze wsypanej nocy i mogliśmy myśleć co dalej! Rano śniadanie z Maria i Gregoria to było już tradycją pomału. Dziś mieliśmy ruszyć dalej, ale wcześniej zahaczyć o kolejkę wąskotorową. Ostatecznie wyszło tak, że dziś jeszcze zostaliśmy u Marii, a Gregorie zawiózł nas na kolejkę! Ale powiedzieliśmy, że już jutro na pewno ruszamy dalej, ewentualnie w drodze powrotnej ich odwiedzimy! Wycieczka kolejką bardzo fajna, piękne widoki, taki trochę "spływ Dunajcem"




























     Po powrocie z kolejki czekała na Nas taka zupka! Nie wiem dokładnie jaka to zupa, ale to jak gotowała Maria przechodzi ludzkie pojecie! Zakochałam się w kuchni Rumuńskiej, dzięki Marii! Tak gotowała po prostu obłęd!


     Ten dzień zakończyliśmy sesją zdjęciową :P Maria mówiła kilkakrotnie, żeby zdjęcia były ładne to musi być tradycyjny strój rumuński! Ja byłam tym pomysłem zachwycona. Co się później okazało,, to ja się miała ubrać w ten strój, a nie ona! Rafał po aparat i zaczęliśmy zdjęcia :P Czułam się jak rodowita Rumunka! Bardzo fajne przeżycie!








DZIEŃ VI

***
Dzień kolejny, a my wciąż byliśmy u Marii i Gregoriego! Tak się polubiliśmy, że mieliśmy wrażenie, że oni nie chcą nas wypuścić, a nam też jakoś się nie spieszyło dalej do drogi. Czuliśmy się z nimi jak w domu, jak z rodziną! Doszliśmy do wniosku, że jest to nasza pierwsza wyprawa autostopem , to możemy pozwolić sobie na jeszcze jedna noc u nich. Odpoczniemy, zwiedzimy Visa de sus. I tak też się stało! Warto było zostać dla tych widoków!  Pomogliśmy w przygotowaniach do obiadu.








 DZIEŃ VII

***
    Z samego rana Maeria i Gregorie podrzucili nas do miejsca, w którym nie będzie dużych problemów ze złapaniem stopa! Te kilka dni z nimi to był naprawdę cudowny czas, ale jeszcze ich odwiedzimy w drodze powrotnej do Polski! I czas ruszyć dalej, po kolejną przygodę!




Już tęskniło mi się za plecakiem!


     Zwiedziliśmy cerkiew, która była nieopodal od naszego miejsca gdzie mieliśmy stopować:) Kolejny cel podróży dostać się do miasta Borsa!





Dotarliśmy do Borsa!



    Udaliśmy się pieszo do Schitul Borsa Pietroasa :) Droga miała być prosta, łatwa i przyjemna, a okazała się dość stroma, długa. Gdyby nie plecaki może szło by się łatwiej !











    Kolejny punkt programu tego dnia było dostać się na przełęcz Prislop! Skorzystaliśmy z uroków kolejki górskiej! Boję się takich kolejek jak ja to nazywam kolejki na wolnej przestrzeni!
Pan który kierował kolejką, chciał mnie samą posadzić z moim plecakiem, a Rafał miał jechać drugą! Wpadłam w panikę plecaki pojechały, a my wciąż na dole hehe zaczęłam tłumaczyć, że tylko z mężem jadę sama w życiu! Jak już zrozumiał to pojechaliśmy razem jedną, ale w życiu bym sama nie wsiadła! Za duży lęk! I tym sposobem dotarliśmy na górę Salvamot Borsa.



 


Wodospad CASCADA!

Krótki odpoczynek i dalej w drogę. Postanowiliśmy zobaczyć Wodospad Cascada:) Od rana na nogach z plecakami nie było łatwo, ale jeszcze trochę przed nami było drogi :) Z tego miejsca pomału zaczęliśmy się przemieszczać w kierunku przełęczy Prislop!










     Gdyby nie fakt, że godzina była dość wczesna, bo dopiero 15 to byśmy dokładnie w tym miejscu rozbili namiot! Było pięknie, jak w bajce! Na pewno jeszcze tu wrócimy! 









Przełęcz Prislop

***
      Do przełęczy dotarliśmy pieszo i troszkę stopem :) Tylko nie bardzo wiedzieliśmy znowu gdzie się rozbić, niby pisali o miejscu gdzie można, ale już byliśmy tak zmęczeni, że nawet nie szukaliśmy gdzie to może być. Poszliśmy do cerkwi pomodlić się i w górę widzieliśmy pasące się owce i idąc bliżej duże terytorium idealne na namiot! Jedyny minus był taki, że było za ogrodzeniem więc nie bardzo można było tak sobie po prostu wejść. Było coraz zimniej i ciemniej, a my wciąż nie mieliśmy gdzie spać. Już odchodziliśmy od tego miejsca i ktoś nas zawołał. Okazało się, że był to strażnik tego miejsca. Nie można tam się rozbić bo jest to miejsce chronione. Poprosił Rafała ze sobą i pokazał mu gdzie ewentualnie możemy rozbić namiot. Poszliśmy za nim wskazał Nam miejsce naszego pobytu. Szczerze to był najzimniejszy dzień podczas pobytu w Rumunii. Byłam przemarznięta. Zanim rozbiliśmy namiot też to trochę trwało. Miałam na sobie wszystkie ciepłe ubrania jakie ze sobą wzięłam, a nie miałam ich zbyt wiele. Byliśmy na samej górze, wiec wiało okropnie, zanosiło się na deszcz, ale na szczęście nie spadła ani jedna kropla! Pan który wskazał nam miejsce do spania przyniósł Nam wodę do picia i zaproponował, że gdyby padało możemy u niego znaleźć schronienie. To było bardzo miłe z jego strony. Rozbiliśmy się, zjedliśmy kolację, Rafał zrobił parę zdjęć i szybko schowaliśmy się do namiotu. To był długi i wyczerpujący dzień! Trzeba było się wyspać!




To nasze miejsce noclegowe. 


      Po pysznej kolacji, czas na relaks czyli chipsy i piwko! Po tym zestawie zasnęliśmy nawet nie pamiętam dobrze kiedy! 






DZIEŃ VIII

***
Taki był poranek dnia następnego! Wyspani i gotowi do dalszej drogi!














      Dotarliśmy do miejsca Tăul Știol, w którym znajduje się lezerul Bistritei. Tam zrobiliśmy postój na kanapkę i odpoczynek! W tym miejscu podjęliśmy decyzję, że pojedziemy ponownie do Mari i Gregorego! Zatęskniliśmy za nimi :) Pomału kierowaliśmy się ponownie do Viseu de Sus :)


















DZIEŃ IX i X

***
     Ostatnie dwa dni w Rumuni spędziliśmy w Viseu de Sus na regeneracji, odpoczynku, totalny luz. W podziękowaniu za dach nad głową, za pomoc, posiłek, uśmiech na ich twarzach wybraliśmy się po upominki dla nich do miasta! Razem z Marią robiliśmy takie bułeczki nazywały się placenta jeśli dobrze pamiętam, z bryndza w środku! Po prostu mniam! Palce lizać! W podróży powrotnej do domu były zbawienne!



DZIEŃ XI i XII 

***
     Mieliśmy dwa dni na powrót do domku, do naszej rodzinki i do naszej stęsknionej Friki! Pożegnanie z Nasza rodziną rumuńską łatwe nie było. Bardzo się polubiliśmy i zżyliśmy. Były łzy, wzruszenie, ale do dnia dzisiejszego wciąż jesteśmy w kontakcie i na pewno jeszcze ich odwiedzimy!
W drodze powrotnej nie było już tak kolorowo. Bez problemu łapaliśmy stopa, ale każdy z naszych kierowców miał coś po drodze do załatwienia i droga wciąż się wydłużała. Niby poruszaliśmy się w kierunku domu, ale bardzo powoli. Błąd jaki popełniliśmy to chcieliśmy sobie troszkę drogę skrócić i przekroczyć granicę w miejscowości Patea co skutkowało wydłużeniem podróży. Po przekroczeniu granicy 1,5h czekaliśmy na jakikolwiek samochód! Kiedy już się doczekaliśmy , kierowca jechał do Budapesztu, gdzie średnio nam było po drodze. mimo to skorzystaliśmy i tym sposobem pojechaliśmy z tym panem do samego Budapesztu, a stamtąd musieliśmy do Polski przemieścić się nocnym autobusem do Krakowa.




          W oczekiwaniu na autobus do Polski, z braku czasu musieliśmy skorzystać z takiego środka transportu.



      Mieliśmy troszkę czasu do autobusu i kierowca, z którym jechaliśmy zaproponował Nam wycieczkę na punkt widokowy w Budapeszcie!



Koło godziny 7 byliśmy na miejscu w Krakowie! Witaj Polsko! Do Lublina dotarliśmy koło godziny 15. Więc bardzo sprawnie udało Nam się przemieścić z Lublina do Krakowa autostopem!




          Podsumowując moją pierwszą wyprawę autostopem to jestem szczęśliwa, że odważyłam się na takie wakacje! Jest to ciekawe doświadczenie i poznanie siebie w kompletnie nowych sytuacjach. Było zmęczenie, czasem doskwierało brak bieżącej wody, ale wszystko dało się przeżyć i brak makijażu też nie był taki zły! To był też taki sprawdzian dla mnie i Rafała, bo jednak rożne sytuacje mieliśmy, a mimo to daliśmy radę bez większych konfliktów. Spanie na dziko hmm nie wiele moge na ten temat powiedzieć, bo dzięki gościnności rumuńskiej rodziny, nie było Nam dane zbyt wiele spać pod namiotem, ale tak czy siak trochę stresik był. Pierwsza noc na stacji benzynowej była najtrudniejsza, ale jak już ją przetrwałam, to wiedziałam, że każda kolejna będzie lepsza!  Przygoda niesamowita. Rumunia piękna, jedzenie dla mnie wyśmienite, ludzie cudowni, mili, pogodni. Na pewno nie jest to nasza ostatnia podróż autostopem! Kto choć przez chwilę myślał o wakacjach autostopem polecam! To niesamowita przygoda, która zostaje w pamięci do końca życia! 

***
     Tylu życzliwych ludzi spotkaliśmy na swojej drodze, że gdyby nie oni ta wyprawa by się nie udała. Dlatego wszystkim, którzy pomogli Nam przemierzyć te kilometry wielkie ukłony i podziękowanie za pomoc! Bez nich to by się nie udało! Dziękujemy!!!!!

*** 
Marii i Gregorie dziękujemy z całego serca za gościnę i tak ciepłe przyjęcie! Za dach nad głową, za dobre słowo, za pyszne jedzenie, za troskę, za życzliwość, za uśmiech. Jesteśmy bardzo wdzięczni, że mogliśmy poczuć gościnność rumuńskiej rodziny i spędzić z nimi te kilka dni!

3 komentarze:

  1. Świetne zdjęcia i świetna wyprawa! podziwiam bo ja chyba nie miałabym odwagi na podróż autostopem. jestem troche cykor :P bałabym się, że coś pójdzie źle. Miło, że spotkaliście wielu życzliwych ludzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma cykora przed czymś nowym i ze mną tez tak było :) Troszkę był, ale chęć spróbowania czegoś nowego była silniejsza!
      pozdrawiam

      Usuń
    2. to prawda. ale jak to mówią, do odważnych świat należy! :D

      Usuń

Dziękuję bardzo za każdy komentarz :)